Borysław – „Galicyjskie piekło”

fot. dreamstimefot. dreamstime

Wszystko zaczęło się niewinnie: Ignacy Łukasiewicz, skromne laboratorium apteki Mikolascha we Lwowie, lampa naftowa 31 lipca 1853 roku na sali operacyjnej szpitala U Pijarów na Łyczakowie, a później, w 1854 roku, pierwsza na świecie kopalnia ropy naftowej w Bóbrce i w roku 1856 pierwsza w świecie destylarnia ropy w Ulaszowicach. Znamy to z podręczników szkolnych.



Tak oto zrodził się przemysł, który odmienił oblicze ziemi, doprowadzając do niesłychanego postępu cywilizacyjnego, generując niebywałe zagrożenia dla środowiska naturalnego, tworząc całe zastępy miliarderów i nędzarzy, czyniąc z koczowniczych władców pustynnego piasku włodarzy świata i niosąc do dnia dzisiejszego narodom piekło wojny. Ropa naftowa odcisnęła swoje piętno również na krajobrazie Kresów. Zstąpmy zatem do otchłani!

Na Ukrainie w obwodzie lwowskim, dwanaście kilometrów od Drohobycza, roztacza swoje industrialne powaby miasto Borysław – liczący sobie obecnie około czterdziestu tysięcy mieszkańców ośrodek wydobycia ropy naftowej, gazu ziemnego i ozokerytu (wosk ziemny).

Borysław wzmiankowany był już w roku 1387. Do czasu rozbiorów leżał w granicach Królestwa Polskiego, a następnie, w latach 1772 - 1918, znajdował się w zaborze austriackim. W okresie II Rzeczypospolitej należał do powiatu drohobyckiego w województwie lwowskim. Od 1886 roku działała w Borysławiu Szkoła Górnicza, a od roku 1896 przeniesiona z Ropianki Praktyczna Szkoła Wiercenia Kanadyjskiego – „kuźnia” kadr dla polskiego przemysłu wydobywczego ropy naftowej.

Miejscowość niezmiernie brudna i zaniedbana – tak w przededniu wybuchu I wojny światowej pisano o Borysławiu zwanym piekłem galicyjskim. Był to największy w zaborze austriackim ośrodek wydobywczy ropy naftowej i wosku ziemnego. Przybywający tu „w interesach” podróżni mogli zatrzymać się w Hotelu Mamci z restauracją, a w wolnych chwilach oferowano im – jako atrakcję – możliwość zwiedzania kopalni nafty, czyli szybów naftowych, oczywiście za zezwoleniem dyrekcji lub właścicieli. A było co zwiedzać!

Już w roku 1870 w samym Borysławiu i w okolicznych wioskach (Tustanowice, Wolanka, Mroźnica, Schodnica, Orłów, Nahujowice) naliczono 4338 szybów naftowych. Kopalnia borysławska położona w rozległej dolinie na wysokości ok. 343 m n.p.m., ograniczonej od południa lesistymi wzgórzami, na północy zaś przechodzącej w ciągnącą się aż po horyzont równinę lekko pofałdowaną niewielkimi wzniesieniami, przedstawiała widok przerażający dla każdego, kto nie był zaznajomiony z ówczesnymi metodami wydobywczymi. Otóż cały ten obszar pokrywały wydrążone w ziemi jamy oraz sterty łupków i iłów. Pomiędzy nimi stały destylarnie i liczne małe budki drewniane zakrywające ocembrowane studnie (duczki). To właśnie w tych studniach – o średnicy do dwóch metrów i głębokości od 35 do 80 metrów - zbierała się na dnie ropa, którą wydobywano wiadrami za pomocą kołowrotu i przelewano do cystern ciągniętych przez konne zaprzęgi. Podobnie pozyskiwano droższy od oleju skalnego wosk ziemny, który pod wpływem wysokiego ciśnienia szybko wypełniał wykopane otwory. Liczba wykopów do wydobywania ozokerytu, z którego wykonywano m.in. świece ozokerytowe, kształtowała się zmiennie, w zależności od popytu i rentowności szybów. W roku 1865 było ich 2664, w roku 1885 aż 3413, a w roku 1891 tylko 772. W niektórych miejscach ropa naftowa zbierała się na powierzchni ziemi, tworząc niekiedy sporych rozmiarów kałuże. Wybieraniem ich zawartości zajmowali się tzw. łebacy - wyposażeni w nosidła z wiadrami zbieracze ropy.
Borysław 1904 rok, źródło: Deutsches Bundesarchiv/ Wikipedia CC


W kopalniach prowadzących eksploatację złóż na większą skalę, jak np. w Bóbrce, stosowano już wtedy pompy parowe, które tłoczyły wydobytą ropę rurami do ogromnych zbiorników. Wyczerpujące się studnie pogłębiano wiertłami napędzanymi również maszynami parowymi.

W Borysławiu wyczerpane studnie po prostu porzucano i kopano nowe - stąd tak duża ich liczba. W 1873 roku w kopalni tej znajdowało się 12 tys. szybów, których wykorzystywaniem zajmowały się 854 przedsiębiorstwa, zatrudniające 10,5 tys. robotników! Rok 1874 przyniósł wydobycie w wysokości 17 tys. ton wosku i 10 tys. ton ropy.

Z nasyconych ropą pokładów wydobywały się zabójcze gazy (gaz ziemny ulatywał wówczas bezproduktywnie w powietrze), toteż kopiący szyby górnicy (żeleźnicy) musieli asekurować się liną, przy pomocy której byli wyciągani na powierzchnię w razie utraty przytomności. Pewną ulgę pracującym przynosiły umieszczone nad szybami wentylatory. W latach 1872 - 1874 odnotowano 125 poważnych wypadków, w wyniku których 70 osób poniosło śmierć. Wybuchały też wielkie pożary, jak np. katastrofalny pożar szybu Oil City w Tustanowicach w lipcu 1908 roku. Ponadto, całą dolinę borysławską spowijały dymy z licznych destylarni. Zaprawdę, piekielny krajobraz! 

W owym czasie miejscowość była znacznie przeludniona. Nędzne domki stałych mieszkańców i prowizoryczne szopy, w których nocowali robotnicy, otaczało morze błota zmieszanego z ropą. Później starano się temu zaradzić kładąc drewniane chodniki i pomosty skrywające pod sobą rynsztoki. Widok był bardzo przygnębiający.

Warunki pracy i życia nie odstraszały jednak ludzi od osiedlania się w tej okolicy. W roku 1880 żyło w Borysławiu „z przyległościami” 15,5 tys. mieszkańców (62% Żydów, 28% Rusinów, 10% Polaków), a w okresie międzywojennym (1931 r.) mieszkało tu już 41 tys. ludzi (48% Polaków, 28% Żydów, 23% Ukraińców). Statystyki z roku 1935 podają liczbę 45 tys. borysławian, chociaż „Trzaski, Everta i Michalskiego Encyklopedia Powszechna” z 1933 roku informuje, że w samym mieście bytowało 16 100 obywateli.

Dwa światy
 
Istniało też inne oblicze Borysławia. Był to świat międzynarodowego wielkiego kapitału i rodzimych naftowych milionerów, świat fantazji, ekstrawagancji i spektakularnych bankructw, wreszcie świat skandali, afer, oszustw i rozmaitych łajdactw. Oblicze to można było zobaczyć jednak zwykle dopiero z pewnego oddalenia, gdzieś tam w Drohobyczu, Lwowie, Wiedniu lub w wielkich europejskich i światowych stolicach. To tam bowiem wydawano fortuny wydarte ziemi, tam lał się strumieniami szampan, tam panie w wytwornych kreacjach roztaczały wokół fluid drogich perfum i oślepiały blaskiem biżuterii, tam wreszcie panowie w cylindrach i nieskalanych błotem białych gorsach decydowali o losach regionu i jego mieszkańców. Przypomnijmy w tym miejscu, że w drugiej połowie XIX w. niemal wszystkie spółki wydobywcze znajdowały się w rękach żydowskich, natomiast w okresie międzywojennym ok. 75% przemysłu naftowego na omawianym obszarze kontrolowali Francuzi. Działały oczywiście także spółki austriackie, brytyjskie, amerykańskie, niemieckie i belgijskie.

Wraz ze wzrostem liczby szybów i robotników wzrastało oczywiście również wydobycie surowców. Ciągle też poszukiwano nowych wydajnych złóż. Udało się je odkryć dzięki uporowi Władysława Długosza, który prowadził wiercenia na Potoku aż do głębokości 900 metrów. Odwiert ten dawał w 1896 roku 40 ton surowca na dobę. W roku 1904 kopalnia borysławska dostarczała 560 tys. ton czarnego złota. Apogeum osiągnięto w roku 1908, kiedy to z samego tylko odwiertu Oil City uzyskiwano 2,5 tys. ton na dobę. Tendencja wzrostowa trwała aż do 1909 roku. Z galicyjskich pól naftowych wydobyto wtedy niemal 2 miliony ton ropy, co stanowiło blisko 5% światowej produkcji i stawiało austro-węgierską monarchię na trzecim miejscu w tej dziedzinie, za USA i Rosją. Ale później nastąpiło załamanie rynku i wydobycie spadło o połowę. W okresie międzywojennym z galicyjskich złóż pozyskiwano od 700 tys. ton (lata dwudzieste) do 500 tys. ton (1938 r.) ropy.  

Z biegiem lat następowały naturalnie istotne zmiany w technikach wydobywczych, a więc zmieniał się także przemysłowy krajobraz Borysławia. Prymitywne duczki zastąpione zostały przez wieże wiertnicze, których prawdziwy las możemy oglądać na starych fotografiach miasta. Wieże te były w nocy iluminowane, a towarzyszące im płomienie wypalanego gazu tworzyły niesamowitą scenerię. Było na co popatrzeć! Zaczęto na skalę przemysłową wykorzystywać gaz ziemny (oświetlenie, ogrzewanie, gazolina), powstawały podziemne zbiorniki ropy. Rozbudowie uległa też bocznica kolejowa, gdzie szeregi cystern napełniano ropą, aby odtransportować ją do rafinerii w Drohobyczu, która była największym tego typu zakładem w ówczesnej Europie. Postępowała również niestety dewastacja środowiska naturalnego. Skażeniu ropą ulegały coraz większe obszary ziemi i wody gruntowe. W owych czasach jednak niewiele osób się tym przejmowało. Liczył się tylko zysk!

W okresie międzywojennym zajęto się wreszcie estetyką Borysławia i podjęto starania o poprawę warunków bytowych jego mieszkańców. Główna ulica miasta - ul. Tadeusza Kościuszki - zyskała wtedy wiele na wyglądzie. Porządkowano tereny przemysłowe, zakładano kanalizację i wodociągi, postawiono nowe budynki szkolne i basen pływacki, wzniesiono także nowoczesne zabudowania rzeźni miejskiej i fabrykę sztucznego lodu, działała elektrownia gazowa i dwa kina. W 1930 roku w granicach Borysławia znalazły się Tustanowice. Wzrastały zarobki robotników naftowych. Życie w głównym krajowym ośrodku pozyskiwania ropy stawało się znośniejsze i coraz więcej jego obywateli odczuwało korzyści płynące z zamieszkiwania w cieniu wiertniczych wież.

W takim stanie rzeczy Borysław wkroczył w tragiczny czas II wojny światowej. A później? No cóż, chociaż prowadzono zakulisowe starania o niewielkie przesunięcie granicy na wschód, roponośne pola zniknęły z polskiego krajobrazu...
Marek Żukow-Karczewski



Ocena (3.7) Oceń: